Partner serwisu
12 stycznia 2018

Zaawansowana… zapomniana technologia. Czy to scenariusz dla energetyki jądrowej?

Kategoria: Konrad Świrski komentuje

Czy wynalazki zawsze muszą oznaczać rozwój i nowe odkrycia? Historia pokazuje, że nie. Czasami bywa, że zapominamy o bardzo zaawansowanych technologiach i zaczynamy używać prostszych zamienników. Dziś energetyka konwencjonalna, a zwłaszcza energetyka jądrowa staje w obliczu właśnie takiego „technologicznego zapomnienia”.

Zaawansowana… zapomniana technologia. Czy to scenariusz dla energetyki jądrowej?

Europejczycy podczas pierwszej wyprawy krzyżowej ze zdziwieniem spostrzegli dziwną broń u swoich przeciwników. Charakterystyczne ciemniejsze i jaśniejsze fale na klingach szabli i sztyletów, pokazywały coś co nazwano stalą damasceńską. Przez następne lata wyroby z tej stali obrosły legendą. Podobno dzięki niej szable mogły przeciąć świece bez poruszenia kandelabra na którym były umieszczone. Spadające na ostrze włosy przecinały się na pół, a wszystkie europejskie miecze po zetknięciu ze stalą damasceńską nie nadawały się do kolejnej walki. Tajemniczy stop zawdzięczający swoje unikatowe cechy zastosowaniu specjalnych rud żelaza i sposobów obróbki pozostawał marzeniem każdego z miłośników białej broni tak do wieku XVII, potem trend ten powoli zanikał. Według niektórych skończyły się specjalne rudy żelaza w okolicach Hajdarabadu w Indiach, inni twierdzili, że rzemieślnicy posiadający unikatową wiedzę na temat obróbki stali postanowili ukryć ją przed światem i opieczętować specjalną tajemnicą. Jeszcze inni mieli teorię, że w wojnach coraz powszechniejsza stawała się broń palna i szlachetna sztuka przecinania ludzi na pół zaczęła odchodzić do lamusa wobec tańszych metod efektywnego mordowania na odległość. W każdym razie tajemnicza technika wyrobu stali damasceńskiej została zapomniana, bo świat techniki poszedł w innym kierunku, a wyrafinowane techniki metalurgiczne nie były już opłacalne i wymagały inwestowania w zbyt wiele zasobów w porównaniu z możliwością sprzedaży.

Z kolei około 1826 roku, Francuz Nicéphore Niépce wykonuje pierwszy prototyp czegoś w rodzaju… zdjęcia. To „Widok z okna w Le Gras”- pierwsze utrwalenie ulotnej rzeczywistości na dłużej i zachowanie obrazu – w tym przypadku na cynkowej płycie pokrytej asfaltem syryjskim. Co prawda jak każde pierwsze wdrożenie było trochę niedopracowane, gdyż naświetlanie trwało co najmniej 8 godzin, ale za chwile do akcji wchodzi Jacques Daguerre i używając srebra i miedzianej płytki tworzy dagerotyp – sposób wykonywania zdjęć który pokazuje nam obrazy naszych przodków w połowy XIX wieku. Krok dalej George Estman udoskonala proces i tworzy filmy fotograficzne, a cała technologia „łapania obrazu” zmierza w kierunku wykorzystania światłoczułych halogenków srebra. Ta technologie może jeszcze kilka osób pamięta, w przeciwieństwie do dzisiejszych prymitywnych w obsłudze aparatów cyfrowych, dawna fotografia (niekoniecznie właściwie nazywana analogową) była po części tajemniczą alchemiczną sztuką – wywoływania na początek filmu (negatywu) a następnie skomplikowanej obróbki dla uzyskania zdjęć na specjalnym papierze. Trwało to dużo dłużej, ale było i magiczne i bardziej artystyczne. Nie „waliło się” kilkunastu zdjęć po kolei, tylko oszczędnie, bo zwyczajowo film miał 24 lub 36 klatek, i nie widziało się efektu aż do wywołania negatywu. Cały proces tworzenia finalnego zdjęcia musiał zachodzić w zaciemnionym pomieszczeniu przy dużej ilości chemicznych odczynników. To zresztą było wielkim plusem dla domorosłych amatorów wywoływania zdjęć, którzy na szkolnych kółkach fotograficznych. Mogli wtedy palic papierosy do woli, bo nikt nie mógł otworzyć drzwi podczas magicznego procesu aby nie prześwietlić filmu. Dodatkowo chemia skutecznie zabijała jakiekolwiek papierosowe zapachy. Dziś wszystko zapomniane, zepchnięte do niszy artystów lub oldschoolowców, nawet pomimo niesłychanie wysokiej rozdzielczości dawnych zdjęć (najpopularniejszy mały format to odpowiednich dzisiejszych 20 MPx, a były i po rzędu 70-1000, dzisiejsze matryce cyfrowe dochodzą do 160 MPx i wyżej). Znowu – technologia poszła w uproszczenie, automatyczny podgląd stał się czynnikiem wygrywającym, a łatwość robienia zdjęć zabiła całą sztukę i skazała nas na potwornie nudne oglądanie tysiąca banalnych fotografii znajomych i rodziny.

Czy to samo czeka energetykę jądrową?

Cały artykuł można znaleźć na konradswirski.blog.tt.com.pl

źródło: konradswirski.blog.tt.com.pl
fot. 123rf.com
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ