Partner serwisu
16 lutego 2017

Czy po Trumpie i Brexicie koniec XX ultraliberalno-globalnego wieku?

Kategoria: Felietony

Koniec myślenia o dawnym globalnym sposobie budowania przyszłości i gospodarek narodowych, w tym i narodowej energetyki? Czy energetyka w krajach narodowych ma przyszłość globalną? Czy da się bez ograniczeń związanych z granicami lądowymi przesłać każdy rodzaj potrzebnej (gaz, ropa naftowa, energia elektryczna) energii?

Czy po Trumpie i Brexicie koniec XX ultraliberalno-globalnego wieku?

Okazuje się, że to nie jest możliwe bez zbudowania ogromniej, kosztownej infrastruktury. Odrębnym zagadnieniem jest przy tym zapewnienie swojemu krajowi tak zwanego bezpieczeństwa energetycznego. Wiąże się to nie tylko z ilością potencjalnie dostarczonej energii, ale przede wszystkim z pewnością jej dostaw w każdej chwili i to niezależnie od potencjalnych szantaży politycznych.

Czy Polska spełnia warunki takiego bezpieczeństwa przesyłu o wystarczającej przepustowości? Na razie na pewno nie. Nowe połączenie z Litwą nie zabezpiecza dostaw z tego zaprzyjaźnionego państwa, z tego prostego powodu, że Litwa po zamknięciu elektrowni w Ignalinie sama nie ma własnych, dużych elektrowni. Skąd więc ta energia – albo z Rosji, albo Skandynawii? Nie ma jednak jeszcze tak zwanego Bałtyckiego Pierścienia. Powiązania z zachodem i w Krajniku, jak i w Mikułowie są takie, że od czasów NRD niczego nowego tam nie zbudowano.

Polska, oczywiście posiadając jeszcze duże zasoby paliw kopalnych, jeśli tylko przezwycięży nieuzasadnione strachy przed CO2, może jeszcze wiele lat produkować naprawdę czystą energię elektryczną i cieplną. Teoretycznie stać ją będzie na jakąś formę samowystarczalność, a więc wolności. Zasada zachowania masy i energii ani nawet prawo Kirchoff a nie pozwalają nalać z próżnego.

Jeśli każda władza myśli o mającej nastąpić drugiej kadencji, musi zacząć coś budować. Taka budowa musi jednak powstawać albo z odłożonej konsumpcji gospodarstw domowych, albo z dochodów państwa z przyszłych okresów (wcześniej należy zaciągnąć kredyty).

Obie wersje, przy widoku już pustego dna, nie wydają się teraz realne. Czy istnieje realna szansa na taką relokację innych zasobów kraju, aby inwestycje w energetyce jednak ruszyły? Co musiałoby się stać, aby ludzie jeszcze raz zacisnęli pasa dla swojego wspólnego bezpieczeństwa? Cały lud musi zaufać władzy, że ona tego chce pro publico bono, a nie tylko dla swoich obecnych zwolenników. Będziemy to wszystko obserwować, damy temu wyraz już przy najbliższych wyborach. Oby nie było za późno, bo inwestowanie w każdym przypadku trwa 60 miesięcy, tak tak 5 lat.

Z ufnością czekam na niespełnienie się tej głupiej prognozy.

Pozdrawiam z Jeleniej Góry, Jerzy Łaskawiec, 24 stycznia 2017 r.

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ