Partner serwisu
05 lipca 2017

Amerykańsko (Invenergy) – Polskie (Tauron) … przeminęło z wiatrem

Kategoria: Konrad Świrski komentuje

Na kilka dni przed wyczekiwaną wizytą amerykańskiego Prezydenta w Warszawie nastąpił energetyczno-prawny zgrzyt pomiędzy odwiecznymi przyjaciółmi. W massmediach pojawiła się elektryzująca informacja o pozwie, który amerykański inwestor branży odnawialnej (ale i energetyki gazowej) – Invenergy- miał wytoczyć polskiemu koncernowi energetycznemu- Tauron SA. Sporna suma jest niebagatelna – wynosi bowiem 325 mln $, ale tak naprawdę niewiele wiadomo o konkretach...

Amerykańsko (Invenergy) – Polskie (Tauron) … przeminęło z wiatrem

Wszystko opiera się na informacjach ze strony Invenergy oraz zdecydowanemu zaprzeczeniu Tauronu, że jakikolwiek pozew w ogóle wpłynął. Informacja wypuszczona przez Inenergy, która niewątpliwie ma być rodzajem PR-owego i medialnego nacisku na polski rząd i pośrednio na kontrolowane przez Skarb Państwa spółki, pokazuje kilka niebanalnych faktów i lekcji na przyszłość zarówno dla sektora energetycznego jak i dla naszych polityków.

Lekcja pierwsza – energetyka odnawialna, a zwłaszcza poprzez regulacje prawne z nią związane, to wciąż biznes wysokiego ryzyka.

Pomimo wielu słów i kolorowych prezentacji – cały rozwój energetyki odnawialnej wciąż oparty jest o subsydiowanie za pomocą różnych regulacji prawnych. Zielone inwestycje są opłacalne (a nawet bardzo) tylko wtedy jeżeli odpowiednie ustawy są dla energetyki odnawialnej korzystne- czyli pojawiają się specjalne taryfy lub „certyfikaty”. Taka sytuacja przyciąga inwestorów, których kiedyś nazywano by pewnie spekulantami, a dziś raczej kwalifikuje się jako „akceptujących wysoki poziom ryzyka”. Energetyka odnawialna się opłaca, jednak trzeba pamiętać, że jeśli pojawi się jakaś nagła zmiana prawna lub zmiana systemu wspomagania inwestycji szybko może zmienić swoje upodobania.

Tak też stało się i w tym przypadku i to jest źródło całego sporu. W systemie wspomagania OZE obowiązującym w 2010 roku, z jednej strony koncern energetyczny zobowiązany był do gromadzenia tzw. „zielonych certyfikatów”, a z drugiej producenci zielonej energii w tych certyfikatach upatrywali możliwą, szybką stopę zwrotu. Jednak o fakcie, że reguły są płynne, a rynek ryzykowny wiedzą wszyscy, którzy na energetycznym rynku są inwestorami lub nawet pośrednimi aktorami i wszyscy próbują zminimalizować ryzyko – zwykle poprzez nieangażowanie się bezpośrednio, ale poprzez odpowiednie spółki celowe. Dokładnie tak było i tym razem. Ze strony polskiej kontrakty zakupowe na certyfikaty podpisał PE-PKH (Polska Energia – Pierwsza Kompania Handlowa), ze strony amerykańskiej bynajmniej nie samo Invenergy, ale cała sieć odpowiednich polskich spółek celowych (bezpośrednich inwestorów w farmy wiatrowe), w których Invenergy miało udziały. Kontrakty na długoletnie (15 lat) zakupy zielonych certyfikatów podpisywano (PE-PKH z farmami wiatrowymi) kiedy cena była wysoka (ponad 200 PLN/MWh) ale wkrótce (od roku 2012) nowe regulacje prawne wywróciły cały rynek wspomagania OZE w Polsce do góry nogami i cena poleciała w dół – najpierw w okolice 100 PLN/MWh, a obecnie nawet około 20 PLN/MWh. Jak widać inwestycje w energetykę odnawialną to jeden wielki „rollercoaster biznesowy” – można stosunkowo szybko się wzbogacić, ale można też i dużo stracić na zmiennych regulacjach, kiedy systemy wspomagania są zatrzymywane lub zmieniane. I to jest lekcja nie tylko z Polski, gdyż bardzo podobnie wyglądał kilka lat temu wielki bałagan na rynku wspomagania energetyki słonecznej w Czechach (przez moment był to najbardziej dynamicznie rozwijający się rynek w Europie, aby po kilku latach zakończyć się wciąż trwającymi procesami i arbitrażami po zmianie sposobu dofinansowania energii słonecznej).

 

Cały artykuł można znaleźć TUTAJ

 

Fot.: 123rf.com

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ