Partner serwisu
15 lutego 2023

Europa dobrze radzi sobie w tym sezonie grzewczym z ograniczonymi dostawami gazu z Rosji. Kolejne mogą się okazać trudniejsze

Kategoria: Aktualności

W trwającym sezonie grzewczym Europa dobrze sobie radzi głównie dzięki sprzyjającej aurze, dzięki której zapotrzebowanie na gaz jest mniejsze niż zwykle, a europejskie magazyny tego surowca wciąż są zapełnione w blisko 70 proc. Jednak analitycy szacują, że ryzyko niedoborów na rynku gazu może potrwać nawet do 2026 roku, dlatego Europa musi dalej zaciskać pasa i już przygotowywać się na kolejne sezony, które mogą się okazać nawet trudniejsze. Zwłaszcza że w nadchodzącym czasie czeka ją jeszcze jeden test z oszczędzania – w ostatnich tygodniach weszło w życie unijne embargo obejmujące również ropę naftową i olej napędowy.

Przechodzimy tę zimę całkiem nieźle, biorąc pod uwagę drastyczny spadek dostaw rosyjskiego gazu i konieczność szukania substytucji, z drugiej strony – konieczność oszczędności, która pojawiła się w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Ale okazuje się, że Europa całkiem nieźle radzi sobie z kryzysem w obecnym sezonie grzewczym – mówi agencji Newseria Biznes dr Szymon Kardaś z European Council on Foreign Relations.

To przede wszystkim zasługa ciepłej zimy. Jak wskazują analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, liczba stopniodni ogrzewania (Heating Degree Days – HDD) w Europie Północno-Zachodniej spadła w IV kwartale ub.r. o 13 proc. względem 30-letniej średniej. Z kolei w styczniu całą Europę dotknęła największa fala ciepła w historii, najwyższe krajowe pomiary temperatur odnotowano m.in. w Czechach, Holandii, Danii oraz Litwie i Łotwie.

Wysokie temperatury przełożyły się na mniejsze zużycie gazu w bieżącym sezonie grzewczym (tylko w listopadzie ub.r. unijne gospodarstwa domowe zaoszczędziły 25 proc. gazu r/r) oraz najwyższy od dekady poziom zapełnienia magazynów tego surowca w UE. Jeszcze na początku tego roku sięgał on 84 proc. (ponad 15 pkt proc. więcej niż średnia z ostatnich pięciu lat), a obecnie wciąż wynosi ok. 66 proc. (stan na 13 lutego br.). To nie oznacza braku problemów w nadchodzących latach. Według Research & Markets ryzyko niedoborów na rynku gazu potrwa nawet do 2026 roku. Dlatego Europa powinna nadal oszczędzać i przygotować się na kolejne sezony grzewcze.

Kolejne sezony grzewcze pozostają pewnym wyzwaniem – przyznaje dr Szymon Kardaś. – Na razie poziom zapełnienia magazynów gazowych jest relatywnie wysoki. Ale nawet jeśli poradziliśmy sobie bez znaczących wolumenów tego surowca, których nie dostarczyli Rosjanie – a przypomnijmy, że przed wojną Rosja eksportowała do Europy ok. 155 mld m3 gazu rocznie – to nadal pozostaje otwarte pytanie o to, czy w kolejnym sezonie, kiedy wzrośnie konkurencja na globalnym rynku w odniesieniu do gazu skroplonego, poradzimy sobie równie dobrze, konkurując np. z takimi rynkami jak Chiny.

Magazyny gazu w poszczególnych krajach UE służą sezonowym regulacjom podaży i popytu. Ze względu na ograniczoną pojemność nie służą jednak tworzeniu zapasów strategicznych na wypadek embarga i kryzysu na dużą skalę. Dlatego nawet ich obecny wysoki poziom nie gwarantuje bezpieczeństwa w kolejnym sezonie grzewczym. Tym bardziej że pogoda, która w tej chwili Europie sprzyja, jest trudna do przewidzenia, a nagła fala chłodu może spowodować przyśpieszone zużycie zapasów i wzrost cen paliw. Obrazuje to przykład z grudnia ub.r., kiedy podczas krótkotrwałej fali mrozów poziom zapełnienia magazynów gazu w UE spadał szybciej niż średnio w ostatnich pięciu latach.

Analitycy Bruegela, europejskiego think tanku specjalizującego się w analizach ekonomicznych, wskazują, że aby Europa była dobrze przygotowana do zimy 2023/2024, magazyny gazu powinny być zapełnione w 90 proc. przed 1 października br. To wymaga jednak redukcji popytu ze strony państw UE, który przy założeniu kontynuacji ograniczonego rosyjskiego eksportu powinien być o ok. 13 proc. niższy niż średnia z poprzednich pięciu lat. Drugim ważnym czynnikiem jest podaż skroplonego gazu ziemnego LNG, ponieważ rosnące zapotrzebowanie na ten surowiec ze strony Chin i Japonii (największego importera LNG na świecie) może ograniczać możliwość sprowadzenia go do Europy.

Rosyjski gaz, który przed wojną płynął do Europy m.in. gazociągiem Nord Stream, oficjalnie nie został objęty sankcjami. Jednak w wyniku decyzji Kremla Gazprom zaczął wstrzymywać dostawy do swoich głównych odbiorców w Unii Europejskiej, chcąc wywrzeć presję na państwach Zachodu i zmusić kraje UE do zmiany polityki wobec Ukrainy. Jak przypomina ekspert, dziś rosyjski gaz dociera do Europy dwoma szlakami: przez Ukrainę do wybranych odbiorców unijnych oraz przez Morze Czarne, jedną z nitek gazociągu TurkStream.

Do tej pory państwa członkowskie Unii Europejskiej nie chciały objąć sankcjami sektora gazowego, biorąc pod uwagę duży poziom zależności. Ale być może to, że udało się ten sezon grzewczy przejść relatywnie pozytywnie, może będzie pewną zachętą, by w ramach sankcyjnych rozważań rozpocząć również dyskusję o sankcjonowaniu importu gazowego – mówi ekspert European Council on Foreign Relations. – Przed wybuchem wojny Europa była zależna od rosyjskiego gazu w ok. 40 proc. Rosjanie dostarczali do Europy ok. 145 mld m3 surowca rurociągami i ok. 10 mld m3 LNG. Ale ponieważ sami zaczęli znacząco redukować eksport do Europy, to spadek za ubiegły rok wyniósł najprawdopodobniej – bo nie mamy jeszcze pełnych danych – ok. 70–80 mld m3. Tyle Europie udało się jak na razie zastąpić dzięki alternatywnym źródłom dostaw, w szczególności zwiększonym zakupom LNG z innych krajów, jak m.in. Stanów Zjednoczonych, ale w dużej mierze również dzięki redukcji konsumpcji. Wstępne dane dotyczące Unii Europejskiej wskazują na to, że była ona mniejsza o 15, niektórzy mówią nawet o 18 proc.

Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ