Partner serwisu
14 listopada 2014

Energetyka to nie truciciel

Kategoria: Wywiady

Dyskusja na temat oddziaływania energetyki na środowisko naturalne trwa. Tymczasem okazuje się, że zdecydowana większość ścieków wytwarzanych przez elektrownie jest czysta. Z kolei za zanieczyszczone powietrze odpowiadają przede wszystkim paleniska domowe oraz stare pojazdy, jeżdżące po naszych drogach. O wpływie sektora na otoczenie, w którym żyjemy, mówi dr inż. Andrzej Jagusiewicz, Główny Inspektor Ochrony Środowiska.

Energetyka to nie truciciel

Czy wytwarzanie energii zagraża ekosystemowi wodnemu?

Polska jest krajem ubogim w wodę. Mamy mało zasobów, więc należy ją oszczędzać. Energetyka zawodowa zużywa 90% wody, która jest pobierana na cele przemysłowe w Polsce. Reszta przemysłu: chemiczny, tekstylny, rafineryjny itd. wykorzystuje łącznie pozostałe 10%. W związku z tym energetyka wywiera bardzo dużą presję na środowisko wodne. Roczny pobór wody w latach 2012-2013 wyniósł około 7 mln m3. Jest to 65% całkowitego poboru w Polsce, włącz- nie z indywidualnymi gospodarstwami domowymi. Jednak 97% ścieków pochodzących z elektrowni to ścieki czyste. Są one zmienione fizykochemicznie, ale nie możemy ich uznać za zanieczyszczone. Zatem  w kwesti oddziaływania energetyki na stan czystości wód moglibyśmy na tym poprzestać… Ale pojawiają się pewne problemy o charakterze monitoringowym.

Jakie?

Np. w Elektrowni Bełchatów zastosowano niezgodny z obowiązującą metodykę pobór próbek ścieków do określenia skuteczności oczyszczalni w kontekście wymogów pozwolenia wodno-prawnego. Czyli nie mówimy o zanieczyszczaniu ścieków, ale o złej metodyce poboru próbek co przekłada się na to, że wszystkie wymogi standardów ścieków zawarte w pozwoleniu wodno-prawnym uważa się w takim przypadku za niespełnione. W związku z tym nakłada się kary sięgające milionów złotych. Mieliśmy spory z PGE o tego typu kary. Ostatecznie zmniejszono je lub uchylono ze względu na uchybienia proceduralne, a nie fizyczne, zagrażające wprost środowisku.

Zatem bardzo istotne jest, aby pobierając ścieki do oznaczenia pod kątem zgodności z pozwoleniem wodno-prawnym, uwzględniać odpowiednią metodykę i zlecać, zarówno pobór próbek i ich analizę wyłącznie laboratoriom akredytowanym.

Czy proces wydobycia gazu łupkowego również może wiązać się z negatywnym oddziaływaniem na środowisko naturalne?

Obawy o zagrożenie dla środowiska przyszły do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie złoża gazu łupkowego są położone płytko, na poziomie wodonośnym i z reguły na terenach prywatnych. Wobec czego pojawia się tam konflikt w eksploatacji złóż i wód podziemnych, a stan ochrony środowiska determinuje chęć zysku właściciela. U nas to co w ziemi to Skarbu Państwa, czyli państwo odpowiada za proces, zaś zwierciadło wód podziemnych jest na głębokości 300 metrów, a złoża łupkowe mamy na głębokości 4-5 km. Szczelinowanie jest więc tak głęboko, że nie ma w ogóle problemu. Co prawda może nastąpić przebicie zwierciadła wody podziemnej, ale musiałoby to nastąpić wskutek nieudolnego prowadzenia prac wiertniczych. Ale tu działają tylko najlepsi, których technologia i technika są tak rozwinięte, że nie powinno to mieć miejsca. Jestem o to spokojny.

A jak ocenia pan ustawę łupkową? Czy jest zgodna ze standardami ochrony środowiska?

Zdecydowanie tak. Projekt ustawy przygotował minister środowiska, Inspekcja Ochrony Środowiska również w tym uczestniczyła. Zmienia on zasady kontroli procesu rozpoznawania i eksploatacji złoża. Na podstawie nowych przepisów nie musi ona być poprzedzona zawiadomieniem podmiotu realizującego przedsięwzięcie z wyprzedzeniem siedmiodniowym.

Będzie prowadzona jedna kompleksowa kontrola realizowana w zależności od tego, co będzie jej przedmiotem. Może ona być również wspólnie realizowana przez Urząd Dozoru Technicznego, Wyższy Urząd Górniczy i Inspekcję Ochrony Środowiska, Bowiem z tymi jednostkami podpisaliśmy stosowne porozumienia o współpracy.  Jest to przyczynek to tego, żeby poszukiwanie gazu z łupków było zgodne ze standardami ochrony środowiska w Europie i w Polsce.

Łupki mogą być przyszłością polskiej energetyki, ale na razie dość odległą. Na jakie paliwo powinniśmy stawiać dzisiaj?

Oczywiste jest, że paliwo, którego mamy pod dostatkiem i które zapewnia nam bezpieczeństwo energetyczne, to węgiel, zarówno kamienny, jak i brunatny. W krótkiej perspektywie nie można z niego zrezygnować, ponieważ nie mamy alternatywy.

Unia Europejska postawiła nam cel – 15% energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych w bilansie energetycznym w 2020 roku. Wierzę, że uda się go osiągnąć. Następnym krokiem powinno być utrzymanie ilości węgla, którą obecnie mamy, ale przy tym powinniśmy dalej rozwijać OZE oraz wprowadzać nowe nośniki energii. Być może powinna to być energetyka jądrowa, może gaz, ale ten pochodzący z łupków. Potrzebny jest nam dobry miks energetyczny, którego podstawą do 2030 roku z całą pewnością pozostanie węgiel.

Nie powinno się zatem powodować konfliktów wewnątrzsektorowych, w których energetyka odnawialna jest przeciwko węglowi, a węgiel jest hamulcem dla rozwoju OZE. Dla jednego i dla drugiego znajdzie się miejsce. Polska musi rozwijać jednostki wytwarzające ciepło i energię elektryczną ze względu na to, że znajduje się na ścieżce rozwojowej i konsumpcja energii będzie wzrastać. Nadal przecież odbiegamy od średniej europejskiej.

Jak rozwiązać główne problemy  związane z sektorem OZE?

OZE powinno współgrać z węglem. Mamy teraz nową ustawę o odnawialnych źródłach energii, która jest procedowana w Sejmie. Wyjęcie tej ustawy z innych aktów prawnych dotyczących energetyki jest krokiem w dobrym kierunku i oznacza poparcie dla tego sektora wytwarzania energii.

Jednak są pewne kwestie, które wywołują sprzeciw. Jedna z nich dotyczy mieszkańców terenów górskich i współspalania biomasy oraz węgla przez duże zakłady energetyczne. Za to współspalanie energetyka otrzymuje spore pieniądze w postaci zielonych certyfikatów. Gdybyśmy tę biomasę przerzucili na indywidualne paleniska, zwłaszcza u górali na południu, bo tam jest najbardziej zanieczyszczone powietrze, mogliby oni zrezygnować z węgla, a wszystkie kurorty górskie by się samooczyściły. W związku z tym górale „są cięci” na energetykę i to rodzi konflikt społeczny.

Projekt ustawy OZE zmienia podejście do współspalania.

W projekcie nowej ustawy zdecydowano, że współspalanie nie będzie preferowane jako forma odnawialnego źródła energii. Najprawdopodobniej nie będzie zielonych certyfikatów za współspalanie biomasy i węgla w dużych obiektach energetycznych. W tej chwili są one prawami nabytymi, których nie można zlikwidować z dnia na dzień; dlatego mają być stopniowo wygaszane. Projekt ustawy przewiduje aukcyjność OZE, co będzie promować inwestycje, które gwarantują najtańsze wytwarzanie energii odnawialnej.

Mówiliśmy o wodzie. A jak ocenia pan stan zanieczyszczenia powietrza w Polsce? I jaki wpływ na to ma energetyka?

Inspekcja Ochrony Środowiska ocenia co roku stan zanieczyszczenia powietrza w Polsce. Mapa zanieczyszczeń, zwłaszcza w sezonie grzewczym, jest dla naszego kraju katastrofalna. Na 90% obszaru Polski stężenie pyłów drobnych, o frakcji do 10 μm, przekracza dozwolone normy. Jednak to nie energetyka zawodowa jest winna temu stanowi, ale my sami i nasze paleniska domowe, nasza niska emisja. Winę ponosi również sektor transportu, gdyż nadal używamy  pojazdów ponad 10-letnich, niespełniających żadnych norm emisyjnych.

Energetyka zawodowa powinna natomiast ocenić, jaki jest jej udział w zanieczyszczaniu środowiska w skali kraju czy regionu. Musi pokusić się o deklarację „winy”: my zanieczyszczamy w takim i takim stopniu i postaramy się obniżyć nasz udział w zanieczyszczaniu środowiska do jeszcze mniej czyli z kilkunastu do kilku procent. Dzisiaj można ten poziom ocenić na około 10% w skali całego kraju, ale nie skupiajmy się na tym, bo problemem jest te pozostałe 90%. To dużo trudniejsze do wykonania, bo do tej pory nie pojawiły się w Polsce normy prawne określające standardy emisyjne z domowego kotła. My jako inspekcja, czy tym bardziej straż miejska, nie mamy żadnych narzędzi prawnych, żeby wchodzić na posesję, kontrolować i karać. Pozostaje tylko edukacja; wszak trujemy się wzajemnie.

Zatem jak zaradzić problemowi niskiej emisji?

Sposobem może być wymiana źródeł z węglowych np. na gazowe. Wiadomo, że gaz jest droższy od węgla i bez mechanizmów wsparcia finansowego ze strony samorządów i funduszy ochrony środowiska się nie obędzie.

Najczęstszym kryterium wyboru paliwa jest jego cena, więc ludzie będą wybierali przede wszystkim węgiel. I oby był to tylko węgiel. Stan zanieczyszczenia, który mamy, bierze się z tego, że spalamy śmieci. Jest to jeszcze większe wykroczenie przeciwko środowisku, a wręcz przestępstwo. W tych śmieciach znajduje się bardzo dużo toksyn, ale i surowców wtórnych.

Problem ten powinien zostać rozwiązany poprzez właściwą segregację i utylizację odpadów komunalnych  i zamianę ich na energię, ale nie w naszych paleniskach domowych, ale w nowoczesnych spalarniach. Właśnie powstają! Dzięki wyparciu spalania śmieci z domowych kotłów szersze zastosowanie powinien znaleźć węgiel. Z punktu widzenia ochrony środowiska najkorzystniejszy jest ten specjalnie przygotowany do spalania w małych instalacjach. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest np. ekogroszek, który ogranicza emisję o kilkadziesiąt procent. Minister gospodarki powinien jednak określić normy jakości węgla spalanego w ko- tłach domowych.

Mówimy dużo o niskiej emisji. Jednak duża energetyka również stoi przed wyzwaniem ograniczania uciążliwości dla środowiska.

Jeżeli chodzi o energetykę zawodową mamy tu- taj kilka instrumentów. Pierwszym z nich jest tzw. dyrektywa pułapowa, która wyznacza dozwolony poziom emisji. Ten dokument jest jeszcze niespójny z Protokołem z Goeteborga, który został zrewidowany w 2012 roku. Nakłada na nasz kraj nowe pułapy emisyjne. Dla przykładu na podstawie protokołu Polska powinna ograniczyć emisję dwutlenku siarki o 59% do 2020 roku w stosunku do roku 2005. Jest oczywiste, że największy potencjał w ograniczaniu emisji SO2 tkwi w energetyce zawodowej, ale w tej chwili jest ona prawie na maksimum możliwości w tym zakresie. Dlatego powyższy postulat powinien dotyczyć nie energetyki zawodowej, ale komunalnej: elektrociepłowni, ciepłowni i wręcz kotłowni miejskich. Tutaj musimy skupić się na redukcji emisji dwutlenku siarki, żeby te 59% osiągnąć. Z kolei jeśli energetyka zawodowa osiągnie poziom 98-99%, to będzie już bardzo dobrze i światowo. Drugą rzeczą, nawet ważniejszą, jest ograniczanie emisji tlenków azotu, które również są poważnym zanieczyszczeniem emitowanym przez energetykę zawodową. Polska zobowiązała się do ograniczania emisji w latach 2005-2020 o 30%. Byłem polskim negocjatorem tych pułapów w ramach EU i ONZ. Tutaj trzeba zmieniać technologie, żeby nie spalać węgla w nadmiernej temperaturze, ponieważ im większa temperatura, tym więcej tworzy się dwutlenków azotu. Bardzo dobry przykład daje Elektrociepłownia Siekierki, która taką instalację właśnie zamontowała. Jestem jej sąsiadem i mogę zapewnić, że bardzo dobrze mieszka się pod jej kominami i oddycha tamtejszym powietrzem. Energetyka nie będzie miała problemu z zanieczyszczeniami konwencjonalnymi. Jednak inaczej sytuacja kształtuje się w przypadku dwutlenku węgla. Unia Europejska będzie coraz bardziej przykręcać śrubę tym paliwom, które wytwarzają więcej CO2 na jednostkę energii. Węgiel emituje dwukrotnie więcej dwutlenku węgla niż gaz. Zatem powinniśmy stopniowo rozwijać energetykę gazową. Wierzę, że będziemy mieli gaz z łupków i stworzymy w oparciu o niego system źródeł rozproszonych dających energię lokalnej społeczności.

Czy możemy być spokojni o to, że energetyka sprosta wymaganiom środowiskowym?

W kontekście sektora energetycznego niepokoi mnie nowy pakiet czystszego powietrza dla Europy, ogłoszony w grudniu ubiegłego roku. Będzie on wymuszał nowe pułapy emisyjne w perspektywie dekady 2020-2030. O ile jesteśmy w stanie poradzić sobie ze standardami Protokołu z Goeteborga, mieszczącymi się w granicach naszych możliwości, to dalsze redukcje np. dwutlenku siarki o 90%, które chce wprowadzić Komisja Europejska, praktycznie eliminuje węgiel.

W tym samym okresie Komisja chce rozszerzyć pojęcie dużego źródła spalania na mniejsze obiekty. Dzisiaj takim obiektem są jednostki od 50 MW termicznych, a ma być nim źródło o mocy poniżej np. od 20 MW. Jest to motywowane tym, że obiektami uczestniczącymi w handlu uprawnień do emisji gazów cieplarnianych są jednostki wytwórcze od 20 MW, czyli ciepłownie miejskie. Jest to zamach na sektor energetyki komunalnej, ale uzasadniony zdrowiem mieszkańców aglomeracji. Za siarką pójdzie bowiem ostry pułap pyłu.

Jeżeli przejdziemy do instrumentów dotyczących jakości powietrza, to mamy dyrektywę CAFE. Mówi ona, że na terenie dużych aglomeracji miejskich po- wyżej 200 tys. mieszkańców oraz na terenie miast powyżej 100 tys. mieszkańców stężenie pyłu drobnego o frakcji 2,5 μm ma systematycznie maleć i osiągnąć do roku 2020 wielkość 18μg/m3, a w 2015 – 20 μg/ m3. Dzisiaj w Polsce mamy średnio 26μg/m3, więc brakuje nam 6 jednostek do 1 stycznia 2015. Nie jesteśmy w stanie tego szybko osiągnąć. W związku z tym próbuje się uderzyć w źródła spalania od 20 MW. Jeżeli do tych obiektów zostaną zastosowane surowe ograniczenia emisji, to uporamy się z drobnym pyłem oraz z dwutlenkiem siarki czy z tlenkami azotu przy dalszej dywersyfikacji paliw i zużyciu gazu oraz OZE. Na to wyzwanie powinniśmy być już dzisiaj przygo- towani. Dotyczy ono jednak tak jak powiedziałem  bardziej energetyki i ciepłownictwa komunalnego, a nie zawodowego.

Rozmawiał Tomasz Olejarnik

Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ