Partner serwisu
Tylko u nas
30 czerwca 2025

Zimna rezerwa – kluczowa usługa, której nie ma

Kategoria: Aktualności

Cz. 1 Czy na pewno jest nam potrzebna?

Zimna rezerwa – kluczowa usługa, której nie ma

Od kilku lat wiele się mówi o przyszłości bloków węglowych. Dyskusja zaczęła się w momencie przyjęcia przez Parlament UE tzw. „pakietu zimowego” do porozumienia paryskiego. Ograniczono wtedy możliwość udziału w rynku mocy istniejących jednostek wytwórczych w taki sposób, że większość z nich nie będzie mogła pozyskiwać kolejnych kontraktów mocowych i w konsekwencji, w II połowie lat 20., pozostaną bez źródła f inansowania. Utracą więc sens istnienia z biznesowego punktu widzenia.

Dynamika tej dyskusji nabierała tempa wraz ze zbliżaniem się daty granicznej, którą dla wielu jednostek jest rok 2025. Największym „zrywem” koncepcyjnym mającym na celu rozwiązanie palącego problemu był projekt NABE (który skończył tam, gdzie skończyć musiał). Dlaczego problem stał się taki palący? Odpowiedź jest banalnie prosta, a jednocześnie… trudna do ogarnięcia. Bloki węglowe bez przychodów z rynku mocy nie są efektywne ekonomicznie. Nawet te najnowsze, o najwyższej sprawności, trudno dziś zakontraktować na rynku energii po stawkach pozwalających na pokrycie wszystkich kosztów. Rynek mocy jest lewarem finansowym, bez którego bloki węglowe będą generować wielomilionowe straty. A aktywo generujące straty należy zlikwidować.


Proste? 

Byłoby proste, gdyby nie fakt, że bez omawianych bloków stabilność KSE będzie zagrożona. I tak, od kilku dobrych lat, tkwimy w zapętleniu: bloki są nieefektywne, ale nie można ich zamknąć (bo są potrzebne). Jednocześnie nie da się poprawić ich efektywności ekonomicznej (bo Zielony Ład, bo ETS, bo FIT for 55…). Oczywiście, wspomniany projekt NABE w żaden sposób nie rozwiązywał tych problemów, ale pozwoliłby na „pozbycie się” kłopotliwych aktywów z grup energetycznych, a potem… coś by się wymyśliło. Projekt upadł, ale wbrew temu, co przebiło się do opinii publicznej, nie dlatego, że odrzucił go Senat RP, tylko dlatego, że model biznesowy całej koncepcji był mało wiarygodny, finansowanie się nie spinało i wymagało zabezpieczenia przez Skarb Państwa (co potwierdza, że od początku nie był to twór ekonomicznie samowystarczalny).

A może ta apokaliptyczna wizja KSE bez bloków węglowych jest wyolbrzymiona? Może należy po prostu dać tym blokom spokojnie odejść, co tylko przyspieszy dalszą transformację?


Magazyny – duża niewiadoma

Gdyby tak było, gdyby PSE nie widziały istotnych zagrożeń w wycofaniu w krótkim czasie kilku GW mocy dyspozycyjnych, nie podejmowanoby działań zmierzających do ratowania sytuacji. Widać to doskonale w ewolucji rynku mocy.

Rynek ten zmienia się dynamicznie. Pierwsze kontrakty pozyskały głównie bloki węglowe – zarówno te istniejące, jak i nowe, budowane już w tym czasie bloki klasy 1000 MW. Kolejne aukcje „wpuściły gaz” do systemu. Ostatnie rozstrzygnięcia, obejmujące dostawy rozpoczynające się w latach 2027 i 2028, to wygrana bateryjnych magazynów energii, które są dziś dla wszystkich sporą niewiadomą. O ile bloki gazowe i parowo-gazowe to doskonały zamiennik dla bloków węglowych (pomijam, choć nie bagatelizuję kwestii dostępności gazu), o tyle wielkoskalowe magazyny energii to duża niepewność: po pierwsze, nie wiadomo, czy w ogóle powstaną w tak dużej skali i czy powstaną na czas. Po drugie, po niedawnym blackoucie w Hiszpanii doszła kolejna wątpliwość – czy technologie bazujące na inwerterach są w stanie w pełni zastąpić konwencjonalne (wirujące) źródła dyspozycyjne.

PSE doskonale zdają sobie sprawę z tych zagrożeń i robią co mogą, żeby „ratować” sytuację. A łatwo nie jest, bo Komisja Europejska twardo trzyma się obranego kursu (FIT for 55) i niechętnie akceptuje dalsze wspieranie technologii innych niż zeroemisyjne, stawiając na „neutralność technologiczną” we wszystkich mechanizmach mocowych. Determinację (a może desperację...?) PSE potwierdzają, przyjmując coraz mniej korzystne dla magazynów energii warunki udziału w aukcjach RM. Korekcyjny współczynnik dyspozycyjności (kluczowy z perspektywy przychodów wskaźnik określający, jaki % mocy nominalnej będzie mógł „zarabiać” na rzecz inwestora), który w pierwszych aukcjach wynosił ponad 0,90, został najpierw zmniejszony do poziomu 0,61, natomiast dla zaplanowanej na ten rok dogrywkowej aukcji na rok dostaw 2029 propozycja PSE wynosi już… 0,12! To dobitnie pokazuje, że PSE walczą o pozyskanie kolejnych bloków gazowych zamiast kolejnych magazynów.


Gdzie stabilność?

Ratunkiem dla bloków węglowych ma być tzw. Derogacyjny Rynek Mocy – notyfikowany w 2024 r. mechanizm umożliwiający dalszy udział w RM jednostek niespełniających limitu 550 g/kWh. Problem w tym, że mechanizm ten ma obowiązywać tylko do końca 2028 r. (a to przecież tuż, tuż). Aukcja na rok 2026 jeszcze się nie odbyła, a aukcje na lata 2027 i 2028 mają nastąpić odpowiednio w 2026 i 2027 r. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Przeciągająca się niepewność co do wycofywania (lub nie) bloków węglowych, a także niepewny status własności w kolejnych latach zdecydowanie nie sprzyjają planowaniu ich przyszłości i działają niekorzystnie na stan techniczny omawianych obiektów.

Naiwnością jest zakładać, że „niechciane” aktywo z przewidywanym krótkim okresem użyteczności – a w świetle obowiązujących uwarunkowań legislacyjno-rynkowych: bezwartościowe z perspektywy transakcyjnej – będzie utrzymywane w należyty sposób z ukierunkowaniem na jego długofalową dyspozycyjność.


Zamykamy?

Co zatem po „degoracyjnym” rynku mocy? Czy tym razem definitywnie trzeba zamknąć najdłuższy rozdział w historii elektroenergetyki? Patrząc wyłącznie z perspektywy ekonomicznej (tu i teraz) i uznając niezmienność obranego kierunku w dążeniu do neutralności klimatycznej – zdecydowanie tak. Tylko to nie takie proste. Tak jak kilka lat temu miało nie być derogacyjnego rynku mocy, jak miało nie być „ograniczania” niektórych technologii w ramach RM, tak z dużym prawdopodobieństwem bloki węglowe jeszcze nie odejdą i pojawi się dla nich kolejna usługa. O potrzebie stworzenia „rezerwy strategicznej” czy „rezerwy zimnej” mówi się w branży od kilkunastu miesięcy (a dokładnie od czasu, kiedy derogacyjny RM został notyfikowany i uznany za pewniak). Niewiele jednak słychać o tym, jak taka usługa miałaby w szczegółach wyglądać. A zagadnień, które powinny kształtować nową usługę, jest sporo i może warto je poruszyć zanim pojawią się pierwsze oficjalne dokumenty legislacyjne w tej sprawie.


Nowa usługa

Przez ostatnie lata uczestniczyłem we wszystkich koncepcjach nakreślających przyszłość aktywów węglowych w jednej z grup energetycznych. Działając w ramach Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie miałem możliwość eksperckiej wymiany doświadczeń z pozostałymi przedstawicielami sektora. Wiem doskonale, jak trudne jest planowanie przyszłości aktywów, kiedy warunki brzegowe nie są jednoznacznie zdefiniowane. Wiem również, jak skomplikowane staje się zdefiniowanie tych warunków kiedy z jednej strony twarde uwarunkowania ekonomiczne (wynikające z legislacji) nie pozostawiają złudzeń co do daty zakończenia eksploatacji, a z drugiej strony doświadczenie i logika podpowiadają, że rzeczywistość potoczy się zgoła inaczej. Może warto zatem, zamiast próbować rozwiązać równanie z wieloma niewiadomymi, przyjąć kilka założeń i wyjść z propozycją koncepcji nowej usługi?

Po pierwsze – nazywajmy rzeczy po imieniu – powinna to być usługa zarezerwowana dla starszych jednostek węglowych, które nie odnajdują się już na rynku, a jeszcze nie powinny z niego zniknąć.

Po drugie, nowa usługa powinna wykluczać możliwość ich dalszego aktywnego udziału w rynku energii. To kontrowersyjne założenie, ale jego przyjęcie zdefiniuje organizacyjną stronę całego przedsięwzięcia po stronie właściciela aktywów. Dodatkowo założenie to powinno być koronnym argumentem dla przekonania Komisji Europejskiej, że nowa usługa wpisze się w dekarbonizację energetyki, bo produkcja energii nie będzie ich źródłem przychodu, a jedynie „ubocznym produktem” zabezpieczenia mocy w systemie.

Po trzecie – należy dobrze przemyśleć i uzgodnić z PSE sposób wykorzystania tych aktywów. Nie łudźmy się – 50-letnie bloki węglowe nie są i nie będą szczytem elastyczności czy niezawodności. Niewłaściwe zdefiniowanie oczekiwań i niedopasowanie koncepcji nowej usługi do ich charakterystyki może doprowadzić do rozczarowania efektami (w dużym skrócie wtedy, kiedy bloki będą potrzebne, okażą się niedyspozycyjne). Bloki świadczące nową usługę nie mogą być wykorzystywane do niczym nieskrępowanego bilansowania codziennych zmian zapotrzebowania w zakresie 0-100% ich mocy. Przynajmniej część z nich powinna pracować bez odstawienia przez kilka kolejnych dni, dostosowując moc do potrzeb KSE, ale wciąż pozostając w rezerwie wirującej (tu warto powalczyć o ich jak najniższe minimum techniczne). Pozostałe jednostki świadczące usługę pozostawałyby przez kilka dni w rezerwie zimnej i były uruchamiane „na wymianę” z blokami dotychczas pracującymi.

Po czwarte, nowa usługa powinna być „ostatnim tańcem” tych jednostek wytwórczych, a tym samym musi umożliwić stopniową redukcję zatrudnienia z obecnego poziomu, przyczyniając się do łagodzenia skutków społecznych odchodzenia od węgla w energetyce.


***

Dalsze funkcjonowanie bloków węglowych będzie zależało od decyzji politycznych, a ten temat od lat jest gorącym, politycznym kartoflem. Ścierają się w nim interesy różnych grup społecznych, różne wizje rozwoju energetyki i definiowania bezpieczeństwa (nie tylko energetycznego) kraju. Szczególnie z perspektywy tego ostatniego, w dobie ogromnych wyzwań wynikających z uwarunkowań geopolitycznych, decyzje dotyczące odstawiania bloków węglowych muszą być podejmowane z dużą rozwagą.

Jak można zoptymalizować koszty utrzymania wymaganej rezerwy? Jak z perspektywy technicznej najlepiej wykorzystać kurczący się potencjał bloków węglowych? Jak przyjęty model funkcjonowania nowej usługi może wpisać się w nieuchronną restrukturyzację zatrudnienia w sektorze? Dlaczego, w kontekście wyzwań bezpieczeństwa Europy, bloki węglowe być może będą musiały zostać z nami dłużej niż byśmy chcieli?

Zapraszam do zapoznania się z drugą częścią artykułu, w kolejnym numerze.

 

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Kierunek Energetyka 3/2025

 

źródło: Kierunek Energetyka 3/2025
fot. 123rf
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ