Partner serwisu
15 października 2018

Węgiel jako główny wróg… a z wrogiem należy walczyć na wszystkich frontach

Kategoria: Konrad Świrski komentuje

W 1796 roku dowództwo Armii Włoch objął 27-letni generał artylerii Napoleon Bonaparte. Tak naprawdę został wysłany z Paryża, na oceniany jako drugorzędny odcinek frontu aby nie przeszkadzał innym członkom ówczesnego rządu w codziennych rozgrywkach politycznych. Napoleon nie miał wcześniej wielkich zasług w wojennych kampaniach, a generalskie insygnia zdobył dzięki pokonaniu rojalistów (a więc własnych rodaków) pod Tulonem i w czasie rewolty w Paryżu. Jednak kampania włoska Napoleona otworzyła nowy rozdział w strategii wojskowości, jak i zostawiła następnie ślad w postaci rozdziałów we wszystkich podręcznikach historii.

Węgiel jako główny wróg…  a z wrogiem należy walczyć na wszystkich frontach

Generalnie przed Napoleonem, sztuka wojenna była dość kunktatorska. Wciąż obowiązywały doktryny tzw. strategii kordonowej – obie strony unikały ryzykownych walnych bitew, a skupiały się nad tworzeniem silnej linii obronnej opartej o twierdze, a wszystkie manewry miały na celu przecięcie linii zaopatrzenia przeciwnika i zmuszenie go do opuszczenia obronnych pozycji. Obowiązywały więc marsze i kontrmarsze, okopywanie i umacnianie obronnych obozów, przerywane czasami bitwami, po których jednak zawsze można było się wycofać na z góry upatrzoną pozycję, a nawet w razie przegranej za chwile osiągnąć honorowy pokój z małymi stratami. Napoleon postanowił zerwać ze wszystkimi dogmatami poprzednich czasów. Jako oficer artylerii znał dobrze siłę nowych armat i możliwość skoncentrowania ognia na jednym kierunku. Jako dowódca i strateg – zawsze skupiał się na jednym, kluczowym kierunku. Jako polityk – nie wahał się przed całkowitym zniszczeniem przeciwnika i zamianą jednego króla na drugiego. Nawet jeśli jego korpusy i armie maszerowały po różnych drogach i w różnych kierunkach, to zawsze cel był jeden – miały połączyć się w kluczowym uderzeniu na słaby punkt przeciwnika i doprowadzić do przełamania. Jednocześnie połączone było to z rodzajem wczesnej wersji XX-wiecznego blitzkriegu – wojska Napoleona miały okrążać z flanki i wychodzić na tyły i znowu – atakować ten kluczowy punkt. Dla starszych, wychowanych na poprzednich doktrynach przeciwników był to szok. Kiedy oni dywagowali nad przejściem na kolejną umocnioną pozycję, kiedy myśleli nad powolną zmianą strategii, napoleońskie wojska już uderzały i jednocześnie okrążały. Kiedy chcieli schronić się do twierdz, one okazywały się już zdobyte lub też odcięte od zaopatrzenia. Pojęcie linii oparcia, bezpiecznego schronienia wojsk przestały mieć już znaczenie, bo najsilniejszy korpus francuski na czele z młodym dowódcą w trójgraniastym kapeluszu już zdobywał stolicę (przy okazji pakując co najcenniejsze wojenne łupy) i zmieniając króla czy innego władcę. Prawie 20 lat zajęło przeciwnikom Napoleona, mozolna budowa własnej strategii wojennej i dopiero mobilizacja całego kontynentu, po uprzednim wyniszczającym działaniu rosyjskiego mrozu, doprowadziła do odwrócenia biegu historii i zniszczeniu hegemonii Francji. Patrząc na dzisiejsze, prawie tytaniczne zmagania w energetyce i walce nowych zielonych technologii ze starym światem paliw kopalnych, też można się doszukać historycznych analogii ze strategii wojskowych.

Węgiel uśpiony odwieczną dominacją (szczególnie w Polsce) wciąż trzyma się koncepcji umocnionej linii, ustalonych mocy i tysięcy osób pracujących w sektorze wydobywczym. Jeśli nawet pojawiają się kolejne nowe rozwiązania wiatrowych technologii lub kolejne regulacje preferujące bezemisyjną generację energii, to traktowane są one z przekąsem jako oddanie kawałka terytorium, bo przecież i tak świat nie zmieni się radykalnie, OZE jest przecież nieprzewidywalne a węgiel zawsze będzie potrzebny. Tymczasem wróg atakuje zgodnie z napoleońską strategią. Wróg jest jeden (węgiel) i wszystkie wysiłki są skoncentrowane na przełamanie. Wojska i korpusy, think tanki, zespoły tematyczne, uczelnie i grupy lobbystów przy parlamentach oraz samoorganizujące się zrzeszenia obywateli koncentrycznie uderzają w jeden punkt – węgiel i mają za zadanie ten węgiel wyeliminować z energetyki. Właśnie pokazał się raport IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change) LINK – wpływowej organizacji umocowanej przy agendach ONZ i jak szczyci się ten raport – interdyscyplinarny raport 91 naukowców z kilkudziesięciu krajów, opierający się o kilka tysięcy publikacji, wydaje kluczowe zalecenie. Efekt cieplarniany postępuje szybciej niż zakładano i obecnie musimy myśleć jak zatrzymać się na zwiększeniu średniej temperatury globu o 1,5 C zamiast 2 C, jak wcześniej uzgodniono na COP 21 w Paryżu. Raport ten (dostępny pod LINKIEM) powinien być obowiązkową lekturą wszystkich związanych z wydobyciem węgla i energetyką węglową, Ministerstwa Energii i jego departamentów strategii jak i wszystkich zespołów pracujących nad konferencją klimatyczną COP24 w Katowicach oraz myślących parlamentarzystów. Bynajmniej nie trzeba zastanawiać się nad tym czy raport ma rację i szukać jakiś przeciwnych argumentów, należy patrzeć po co został przygotowany i co spowoduje. Nie warto dyskutować nad detalami czy można naprawdę zmierzyć wpływ różnicy 1,5 a 2 stopnie i jak dokładny jest sam pomiar tej średniej i czy jest to jedyny podgląd naukowców i uspokajać się wypowiedziami „anty- ocieplaczy”.

Trzeba patrzeć na skutki. Rolą Raportu IPCC (i kolejnych po nim wypowiedzi kluczowych organizacji i polityków) jest podanie na tacy uzasadnienia dla zaostrzania regulacji klimatycznych. A jest się czego obawiać (ze strony węgla). Na stronie 15 (akapity C1 i C2) znajduje się jeden z kluczowych fragmentów – IPCC twierdzi, że w obecnych modelach zmian, źródłem ocieplenia w przeważającym stopniu jest działalność człowieka i powodowana przez niego (antropogenic) emisja CO2, i że wzrost średniej temperatury musi być zatrzymany na poziomie 1,5 C (a nie 2 jak poprzednio) co przekłada się na konieczność tzw. „net-zeroanthropogenic CO2 emission” już w okolicach 2050 a nie jak 2075-2080 jak wcześniej zakładano. Można to oczywiście negować technicznie i negować politycznie, albo (co najbardziej u nas popularne) zbywać wzruszeniem ramion, że i tak to nie ma sensu. Otóż ma i to kluczowy – to twierdzenie (o net-zero) wskazuje, że konieczne jest całkowite zbilansowanie produkcji CO2 w danym kraju z wychwytem – bilans musi być zerowy – czyli świat (czytając dalej każdy kraj) musi być „zero emisyjny”. Przekładając to na słowa polityków – do roku 2050 musi zostać wyeliminowany z energetyki największy wróg – węgiel.

Cały artykuł dostępny na blogu konradswirski.blog.tt.com.pl.

źródło: konradswirski.blog.tt.com.pl
fot. 123rf.com/fot. ilustracyjne
Nie ma jeszcze komentarzy...
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ